Antygona w Nowym Jorku
W 2017 roku dramat Głowackiego nie jest już wyłącznie obrazkiem rodzajowym, dramatem z nurtu czernuchy, prostym przeniesieniem antycznej tragedii na bardziej współczesne realia, czy li tylko wyszydzeniem wyobrażeń o american dream. Być może potrzebny był czas, by ta „skundlona tragedia i uwznioślona farsa” wybrzmiała przy czytaniu, jako wiwisekcja pomylonego świata, który bez emocji, cynicznie przygląda się milionom przerażonych, tułających się po świecie ludzi. Uciekając przed wojnami i biedą, próbują dostać się do krajów bezpiecznych i zamożnych. Bohaterowie „Antygony” z Tompkins Square Park również dostali się do wymarzonego świata, ale nikt ich tam nie potrzebuje. Są przejmująco samotni i zagubieni w jednym z najbogatszych miast świata. Dlaczego nie spełnił się ich amerykański sen? Przecież nie wszystkim się nie udaje? Większość myśli, że zmiana otoczenia znacząco zmieni ich życie.
Historia bohaterów „Antygony” bardzo przypomina nam dramat dzisiejszych życiowych rozbitków. Na naszych oczach rozgrywa się dramat milionów ludzi. Obozy dla uchodźców, zwłoki dzieci wyrzucone przez morze i inne przerażające sceny z miejsc konfliktów wojennych, pokazują nam cynizm, bezduszność i hipokryzję współczesnego świata. Ci odarci z godności ludzie, nieustannie walczą o zachowanie własnej tożsamości. Instynktownie czują, że tylko bycie razem pozwoli im przetrwać ten koszmar. Dramat Głowackiego powinien być dla nas przestrogą i swoistym memento. Świat Anity, Pchełki i Saszy, utkany ze wspomnień, wyobrażeń, marzeń i mitów, staje się opowieścią o naszych lękach i tęsknotach, bez taniego moralizatorstwa i eksponowania tragizmu, za to z dużym poczuciem humoru.
- 4 na wszystkie miejsca/sektory