Wywiad z Wojciechem Wojdakiem: Konsekwentnie zmierza do celu
Wojtku, żeby z Tobą porozmawiać, musieliśmy zaczekać aż wrócisz z Barcelony – czy mógłbyś opowiedzieć co tam robiłeś?
Wróciłem z zawodów Mare Nostrum, w których brałem udział z naszą kadrą. Pływaliśmy najpierw we Francji, potem w Hiszpanii. Obecnie jestem w fazie mocnego treningu, więc te zawody były dla mnie formą przygotowań do Mistrzostw Europy, by między innymi nabrać pewności siebie podczas ścigania się z najlepszymi konkurentami. Dostałem się do finału, chociaż medalu nie udało mi się zdobyć, byłem tuż za podium. Nie obeszło się też bez przygód… We Francji podczas treningu w morzu, nieświadomie zgniotłem udami meduzę. Na szczęście skończyło się na lekkim poparzeniu, które co prawda piekło jeszcze przez kilka dni, ale nie przeszkodziło w kolejnych startach.
Przygodę ze sportem rozpocząłeś jeszcze jako dziecko. Na sukcesy nie trzeba było czekać zbyt długo. Już w wieku 12 lat wygrywałeś mistrzostwa Polski. Dlaczego akurat pływanie?
Byłem nadpobudliwym dzieckiem i moi rodzice postawili na sport. Trenowałem równocześnie trzy dyscypliny: judo, siatkówkę i pływanie. Szczególnie lubiłem treningi w wodzie. Nie trzeba było mnie do nich namawiać, jako dziecko wstawałem natychmiast po usłyszeniu budzika. Wtedy zauważył mnie mój pierwszy trener, z którym obecnie znowu współpracuję – Pan Marcin Kacer. Powiedział moim rodzicom, że widzi we mnie talent, że szybko uczę się techniki, bardzo dobrze układam się w wodzie, coraz lepiej pływam i szybko robię postępy. Rodzice w sumie widzieli, że to nie będzie tylko walka o medale, że pływanie jest dla mnie czymś więcej. Przyjemnością. I dzięki trenerowi, ale również za moją zgodą, zacząłem trenować na poważnie. I nie żałuję tej decyzji. Lubiłem i lubię to robić. Myślę, że gdybym jeszcze raz miał wybierać, to bym wybrał tak samo.
Tym trenerem, który dojrzał Twój talent jest Marcin Kacer, dlaczego wróciłeś pod jego skrzydła?
Z Marcinem Kacerem trenowałem od początku, od kiedy zacząłem pływać, aż do ukończenia 15 roku życia. Potem przeniosłem się do szkoły średniej w Oświęcimiu, i tam przygotowywałem się do Igrzysk Olimpijskich 2016 już z trenerem Ptaszyńskim. Natomiast po igrzyskach wróciłem tutaj, do Brzeska, a tym samym do trenera Kacera. Jestem bardzo zżyty z moją rodziną. Mieszkając w Oświęcimiu, byłem ciągle w rozjazdach i nie mogłem się z nimi tak często widywać. Tutaj jestem z trenerem, z którym współpracowałem przez większość mojej kariery. Zresztą bardzo dobrym trenerem, który świetnie przygotowuje mnie do zawodów. I też mogę trochę więcej czasu spędzać z najbliższymi.
Mówi się, że masz talent na miarę Pawła Korzeniowskiego. Zgadzasz się z tym?
Ciężka praca to podstawa. Według mnie sam talent chyba nie wystarczy. Nie porównuję się z najlepszymi pływakami, Pawłem Korzeniowskim czy Otylią Jędrzejczak, bo tak naprawdę jestem na początku swojej kariery. Ale nie ukrywam, że chciałbym moją pływacką przygodę wykorzystać tak samo owocnie, jak zrobili to oni. Szczególnie, że znam tych mistrzów pływania osobiście, bardzo ich cenię i uważam, że naprawdę warto brać z nich przykład.
To porównanie wzięło się zapewne stąd, że świetnie Ci ten sport wychodzi. Na Twoim koncie między innymi brązowy medal mistrzostw świata na dystansie 1500 metrów, a w ubiegłym roku zostałeś wicemistrzem świata na dystansie 800 metrów stylem dowolnym. Masz apetyt na więcej?
Tak, chciałbym wykorzystać swoją szansę i osiągnąć jak najwięcej. Mamy 2018 rok, a ja tak naprawdę myślę już o 2020, bo wtedy odbywają się Igrzyska Olimpijskie w Tokio. Chciałbym na nich wypaść jak najlepiej. Wśród pływaków to właśnie igrzyska są najbardziej prestiżowymi zawodami. Zaraz potem w kolejności są mistrzostwa świata, a te najbliższe już za rok. Starannie się do nich przygotowuję. Moim marzeniem jest zdobyć jak najwyższe miejsca, żeby pokazać, że polskie pływanie jest na wysokim poziomie… że można się nas bać (śmiech).
Myślisz już o Igrzyskach Olimpijskich w Tokio. Ale w tym roku przed Tobą sierpniowe mistrzostwa Europy w Glasgow. W ramach przygotowań do nich byłeś na trzytygodniowym obozie w Tajlandii. Skąd taki pomysł?
Przyszłoroczne mistrzostwa świata na krótkim i długim basenie oraz Igrzyska Olimpijskie 2020, o których wspominałem, odbywają w Azji. Wspólnie z trenerem chcieliśmy przygotować organizm do funkcjonowania w tamtejszej strefie czasowej oraz wcześniej przetestować obiekt. Po kontuzji, która mi się przydarzyła – złamaniu kości stopy, potrzebowałem oddechu i możliwości skupienia się na treningu, żeby móc wrócić powoli do formy. A tam warunki ku temu były odpowiednie. Co prawda, na lądzie nie mogłem jeszcze w pełni ćwiczyć, dlatego też pojechała z nami pani fizjoterapeutka, Joanna Markucka, by pomóc mi powoli wzmacniać na siłowni kontuzjowaną nogę, która była osłabiona przez te dwa miesiące, kiedy nie mogłem chodzić. Wymagało to dużego nakładu pracy, ale pływanie zrobiło swoje. Za pierwszym wejściem do wody nie mogłem ruszyć stopą, a już pod koniec tygodnia normalnie machałem obiema nogami. Jednak woda w złamaniu naprawdę pomaga. W konsekwencji wróciliśmy zadowoleni, bo cały plan treningowy, który założył sobie mój trener, został wykonany.
Wspomniałeś o kontuzji, która przydarzyła Ci się na początku roku. Czy w związku z tym musisz teraz ciężej trenować, żeby być w dobrej formie?
Zgadza się, musiałem jak najszybciej odrobić te dwa miesiące przerwy. Pływanie to jednak taki sport, w którym nie można robić długich przerw. W końcu walczy się o setne sekundy. A po kontuzji ciężko wraca się do wyników na światowym poziomie. Mimo wszystko jestem zmotywowany, bo z treningu na trening robię coraz większe postępy. Jestem po mistrzostwach Polski, i mogę powiedzieć, że jestem w całkiem niezłej formie. Ale myślę, że uda mi się być w jeszcze lepszej na mistrzostwach Europy.
Uprawianie każdej dyscypliny sportu niesie ze sobą mnóstwo wyrzeczeń. Ty, żeby odbyć swoje treningi pływackie pokonujesz codziennie prawie 300 km.
Moje treningi opierają się na dwóch sezonach. Od września do grudnia trenujemy w Brzesku, na krótkim basenie. Ale już od połowy stycznia, tak naprawdę do końca lipca, zaczynamy jeździć do Dębicy, gdzie mam możliwość pływania na 50-metrowym basenie. W Polsce obiektów z takimi warunkami jest mało, najbliższy jest w Dębicy. Dlatego musimy pokonywać te około 75 kilometrów w jedną stronę, a trenuję dwa razy dziennie.
Czy jest coś, czego szczególnie brakuje Ci w Twoim sportowym życiu?
Brakuje mi tylko czasu. Doba jest dla mnie trochę za krótka. Chciałbym móc więcej czasu spędzać z rodziną i przyjaciółmi.
Wspólnie z medalistą Mistrzostw Polski Krystianem Bałabuchem prowadzisz szkołę pływania. Jakie korzyści niesie dla każdego z nas ta aktywność fizyczna?
Sport to zdrowie! Ważne jest, aby promować aktywny tryb życia, bo jesteśmy coraz bardziej zapracowani i zapominamy o kondycji organizmu. A wysiłek fizyczny jest niezbędny, by zminimalizować ryzyko wielu chorób. Bardzo się cieszymy z Krystianem, kiedy udaje nam się motywować ludzi, żeby przychodzili na basen, zwłaszcza tych, którzy większość dnia spędzają za biurkiem. Pływanie rekreacyjne jest naprawdę doskonałe, wzmacnia wszystkie mięśnie, odciąża kręgosłup.
16 i 17 czerwca odbyły się zawody pływackie dzieci i młodzieży Otylia Swim Cup, których patronem jest Mistrzyni Olimpijska w pływaniu – Otylia Jędrzejczak. Zostałeś zaproszony do wsparcia tej imprezy. Dlaczego popularyzacja pływania wśród dzieci i młodzieży jest tak ważna?
Promowanie pływania, tak jak każdej aktywności fizycznej, jest niezbędne. Obecnie dzieci głównie spędzają czas w domu, przed komputerem. Dzięki takim spotkaniom jak Otylia Swim Cup chcemy dawać dobry przykład i zachęcać do sportu. Cieszymy się, bo widzimy ogromne wsparcie naszych działań wśród rodziców, którzy wiedzą, że sport i edukacja to podstawa dobrego rozwoju dzieci i młodzieży. Uczestnictwo w takiej imprezie od najmłodszych lat uczy dobrej rywalizacji, radzenia sobie z porażkami, cieszenia się ze zwycięstw. Takie zawody pokazują dzieciom, że w życiu trzeba być przygotowanym na wszystko, na każdą możliwość, sytuację.
Otylia Jędrzejczak nie raz publicznie chwaliła Twoje sportowe osiągnięcia. Czy również udziela Ci pływackich rad? Otylia zawsze była dla mnie przykładem do naśladowania. Według mnie zasługuje na miano największego sportowca spośród wszystkich w Polsce. Staram się brać z niej przykład, a ona mnie wspiera. Szczególnie pamiętam taką sytuację, jak byłem jeszcze w juniorach i Otylia pojechała z nami na zawody jako kierownik. Przed startem pomogła mi psychicznie. Wtedy zdobyłem swój pierwszy medal Mistrzostw Europy juniorów. I to było akurat złoto!
Wiemy, że oprócz pływania, interesujesz się historią, biegasz i trenujesz MMA…
Tak naprawdę cały dzień mam zawsze zaplanowany. Mam te dwa treningi w wodzie, pomiędzy nimi jest czas na bieganie, a wieczorem chodzę jeszcze na MMA – głównie po to, by wzmocnić moją wytrzymałość fizyczną, która jest przydatna na długich dystansach. Lubię biegać, chociaż muszę się przyznać, że wcześniej nie sprawiało mi to przyjemności. Od 3 lat biegam regularnie i jest coraz lepiej, może kiedyś wystartuje w jakimś maratonie… (śmiech) ale to jeszcze nic pewnego. A historia to takie moje hobby. Chociaż zawsze mi się marzyło, żeby zostać archeologiem. W tym momencie jest to raczej niemożliwe, więc pozostają na razie tylko książki.
Każdy sportowiec ma jakieś swoje cele, marzenia. Zdradzisz nam, jakie są Twoje?
Mam mnóstwo planów na przyszłość i staram się małymi krokami je realizować. Nigdy się nie zniechęcam, bo z doświadczenia mogę powiedzieć, że marzenia się spełniają. Przed Budapesztem marzyłem, żeby zdobyć medal, i tak się stało. Moim najbliższym celem jest doskonale przygotować się do Mistrzostw Europy w Glasgow.
Co mógłbyś powiedzieć tym, którzy chcą pójść w Twoje ślady? Właśnie zaczynają swoją przygodę z aktywnością fizyczną, ale brakuje im motywacji.
Na początku można się bardzo łatwo zniechęcić do sportu, ponieważ niezależnie od dyscypliny ten start jest ciężki. Na szczęście z czasem jest już coraz lepiej. Mogę to potwierdzić choćby na przykładzie naszych dzieci w szkółce. Przez pierwsze dwa miesiące zajęć szybko się poddawały, nie chciały pływać, bo były zmęczone. Kiedy już opanowały tę umiejętność technicznie, to przychodziły z uśmiechem na twarzy. I chciały więcej, więcej i więcej treningów. Naprawdę warto być aktywnym fizycznie, bo sport to samo zdrowie. Od wielu osób słyszę, że rano wstają i idą na przykład pobiegać przed pracą. To sprawia, że czują się lepiej i mają mnóstwo energii na cały dzień!
Dziękujemy za rozmowę. Życzymy dalszych sukcesów sportowych!